Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego przyjaciela, wybitnego autora zdjęć Arka Tomiaka, która wydarzyła się w drodze do Koszalina na jego ukochany Festiwal Młodzi i Film 10 czerwca.
Pożegnania
Arek był nie tylko częścią naszej operatorskiej społeczności. Był również jej prezesem w latach 2015-2019.
Arek jako pierwszy z nas został laureatem Nagrody PSC. Był nie tylko znakomitym profesjonalistą, ale przede wszystkim wspaniałym przyjacielem, dla wielu mentorem i przed wszystkim duszą towarzystwa po prostu przyciągał ludzi jak magnes. Dbał o każdego członka ekipy filmowej, traktował swoich współpracowników jak rodzinę. Jego pasja do tworzenia kina, zaangażowanie, w każdy projekt oraz niestrudzone dążenie do doskonałości były inspiracją dla całej naszej filmowej społeczności.
Wielu młodych ludzi zdobywało doświadczenie zawodowe na planach filmowych Arka.
Zana była wśród studentów i absolwentów szkół filmowych jego otwartość na współpracę z młodymi ludźmi, dostępność jego planów filmowych, na których młodzi twórcy zdobywali pierwsze doświadczenia zawodowe, a dla których Arek miał zawsze czas, cierpliwość i dobrą radę. Znając emocje istniejące zawsze na planach filmowych, ta umiejętność znalezienia czasu dla młodych adeptów sztuki operatorskiej była czymś wyjątkowym i przynosiła efekty w postaci dalszych karier operatorskich tych młodych współpracowników Arka.
~ Andrzej Ramlau
Za swoich mentorów uważał Jerzego Wójcika i Witka Sobocińskiego. Z resztą Witek powiedział mi kiedyś o Arku: Ten Chłopak nawet nie zdaje sobie sprawy jaki ma potencjał.
Arek miał niespotykany dar do tego by to co na pierwszy rzut oka nie widzialne zmieniać w widzialne, a wykreowane w wyobraźni obrazy w niezwykle piękny i niepowtarzalny sposób przełożyć na ekran filmowy.
Wykorzystując do tego całą paletę technik operatorskich, bez względu na to, czy była to taśma filmowa, czy matryca elektronicznej kamery. Szczególny nacisk kładł na wykorzystanie dymu w filmie, w celu wydobycia perspektywy powietrznej co nie jest nigdy łatw,e a jednocześnie niezbędne do podkreślenia złudzenia trójwymiarowości obrazu filmowego wyświetlanego na płaskim ekranie filmowym. Jak prowadzę zajęcia w szkole filmowej to tłumacze studentom, że każdy nowy projekt, który zaczynamy to nowa książka do zobrazowania przepuszczona przez naszą wyobraźnię uzbrojona w technologię operatorską zostaje uwieczniona na kopii filmowej. Arek miał szczególny talent do tworzenia tych pięknych i niepowtarzalnych książek i zostawił nam na szczęście całkiem bogatą kolekcję dzieł filmowych sygnowaną swoim nazwiskiem.
Bardzo Ci za to Arku z całego serca dziękujemy!
~ Piotr Śliskowski
Jola Dylewska dziekan wydziału operatorskiego napisała:
Drogi Arku.
Nie wpadniesz już do nas, by dzielić się tajemnicami światła i cienia.
Nie wyciągniesz pomocnej dłoni.
Nie przytulisz do ogromnego serca.
Ale zostawiasz nam swoje filmy,
które wpisują się na zawsze w fenomen polskiej sztuki operatorskiej i jej historię.
Społeczność Wydziału Operatorskiego dziękuje Ci za Twoją przyjaźń i żegna Cię ze złamanym sercem.
Arka Tomiaka poznałem, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Na imprezie, właściwie na imprezach, u dziadka Witka. Witek organizował takie cykliczne wieczorki operatorskie, na które był zapraszany m. in. Sławek Idziak, Paweł Edelman i młodsza generacja jego obecnych studentów. Byłem wtedy dzieckiem, ale pamiętam, że na tych spotkaniach byli m. in. Jasiek Holoubek, Mikołaj Łebkowski, Arek Tomiak i cała śmietanka operatorska. To była zawsze dobra zabawa oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy, słuchaliśmy muzyki – w tle leciał zawsze jazz.
Spotykaliśmy się z okazji urodzin, wigilii i innych okoliczności, ja byłem wtedy nastolatkiem. I to jest właśnie moje pierwsze wspomnienie spotkania z Arkiem.
To było dla mnie bardzo wyjątkowe jako dla młodego człowieka, który wtedy nawet jeszcze nie planował pracy w filmie. To były wspaniałe okoliczności i Arek był zawsze bardzo bliski, zainteresowany, mimo że nosiłem wtedy długie włosy, skórzane kurtki i chciałem być gitarzystą, a Arek był zawsze bardzo miły dla mnie, tak się poznaliśmy. Było to bardzo piękne, koncyliacyjne.
Nie było ważne kto jest jakim operatorem, kto zrobił, ile filmów i jakie dostał nagrody, tylko chodziło o dobre spędzenie czasu, w dobrym towarzystwie, a to że operatorzy potrafią się trzymać razem w grupie jest czymś niesamowitym i Arek na pewno był osobą inspirującą, dzięki której zaczęłam sobie wyobrażać, że mógłbym związać swoja przyszłość z tym właśnie zawodem i był jedna z osób, która mnie ku temu skłoniła. To dzięki szczerym rozmowom z Arkiem i spostrzeżeniach jakie miałem po tych spotkaniach.
Moje drogi zawodowe z Arkiem, nie miały okazji skrzyżować się, ale często widywaliśmy się prywatnie, ponieważ Arek był ulubieńcem Witka. Szwenkował Witkowi „Wrota Europy”, jego ostatni film fabularny. Moja żona Natalka jeszcze jako dziecko debiutowała w filmie „Żurek”, do którego zdjęcia realizował Arek, grała również później w „Czarnym Mercedesie”. Także, mimo, że nigdy nie pracowałem z Arkiem, nasze ścieżki często krzyżowały się prywatnie.
Dla mnie Arek był inspiracją jako młody student wzorowałem się na nim i na jego filmach „Palimpsest”, „Symetria”,„DAAS„ itd. Jego twórczość operatorska była dla mnie najciekawsza w tym okresie polskiej kinematografii.
Arek był zawsze dla mnie serdeczny, zawsze mnie wspierał, zawsze mu się podobało to co robię, a nasza relacja bardzo się zbliżyła, byliśmy przyjaciółmi, spędzaliśmy wolny czas wspólnie z naszymi rodzinami.
Między innymi mieliśmy okazję pojechać razem na obchody 100lecia firmy ARRI w 2017 roku, gdzie zaproszono 100operatorów z całego świata. Spędziliśmy tam 5 dni wraz z moim bratem, biorąc udział w różnych panelach i warsztatach operatorskich, ale przede wszystkim będąc razem.
Jakiś czas później byliśmy zaproszeni do Kętrzyna na Festiwal Filmów Historycznych i Wojennych Walkirie Filmowe. Arek i ja odbieraliśmy tam nagrody, ale co najważniejsze, że byliśmy tam razem ja ze swoją siostrą Marysią i z moimi dziećmi Hanią i Zakkiem, a Arek był z Agnieszką i córka Melą.
Mazury to jest nasza miłość od dzieciństwa, gdzie żeglowaliśmy od zawsze z Witkiem i tatą. W trakcie tego festiwalu spędziliśmy najpiękniejszy tydzień wspólnie zarówno pod względem kulinarnym, jak i przyrodniczym. Pokazałem Arkowi całe moje Mazury od strony wody, byliśmy w restauracji Barka, do której dopływa się od wody, byliśmy w restauracji Kuźnia, pokazywałem mu takie piękne miejscówki, których nie ma na mapie, ani na żadnym googlu te, które znałem od dzieciństwa i wspólnie, każdego dnia podróżowaliśmy całą tą grupą rodzinną. Kąpaliśmy się w jeziorach, oglądaliśmy zachody słońca, jedliśmy wspaniałe rzeczy, graliśmy na gitarze, po prostu czuliśmy się dobrze we własnym towarzystwie.
To Arek, po stracie naszego ojca pomógł bratu Piotrkowi wejść na tory operatorskie. Pamiętam, jak Piotrek jeszcze jako nastolatek odwiedzał Arka przy kamerze. Arek poprowadził pogrzeb Witka, był takim naszym Aniołem Stróże i członkiem rodziny.
Arek miał naturalną chęć zaopiekowania się każdym i wzięcia pod swoje skrzydła, miał niesamowitą cierpliwość do tłumaczenia i przekazywania wiedzy młodym i początkującym operatorom.
Mogłem się z Arkiem nie widzieć przez pół roku, ze względu na różne projekty, a potem po prostu w sekundę wyglądało to jakbyśmy widzieli się wczoraj. Dowcipy żarty, zawsze wpadaliśmy sobie w ramiona. Arek miał super poczucie humoru. Był wspaniałym wspierającym człowiekiem o ogromnym sercu i wielkim smaku.
Uwielbiał podróżować i uwielbiał gotować więc trochę dzieliliśmy takie same pasje.
Uważam, że to też charakteryzowało Arka. filmów nie robi się dla siebie tylko dla ludzi. Tak samo jest z gotowaniem i Arek chciał się tym wszystkim dzielić ze wszystkimi nawet na planie. Przynosił coś co ugotował, czy też do domu do Witka, on miłością do gotowania obdarzał wszystkich dookoła i to było niesamowite, robił dla innych, nie dla siebie.
Zawodowo Arek na pewno był operatorem, którego nie można było zaszufladkować, że miał jakiś styl. Myślę, że jego firmy były różnorodne wprowadzały nową jakość. Wiedział, że aby osiągnąć coś bardziej wyjątkowego, a nie sztampowego trzeba zaryzykować i potrafił się na to zdobyć, nawet jeżeli łączyło się to z konsekwencją popełnienia jakiegoś błędu. Uważam, że zawsze próbował stworzyć coś unikalnego i nie poddawał się łatwiźnie. Jego filmy były różnorodne i wprowadzały nową jakość. Zawsze był do przodu o jakąś dekadę od tego co powstało w Polsce i na pewno wyznaczał nurty przed wszystkimi, wspaniale się odnajdywał w czasach taśmy jak i w epoce cyfrowej, kiedy szedł do przodu razem z technologią. Miał po porostu niesamowite oko. Jego wachlarz operatorskich umiejętności był bardzo szeroki, był mistrzem po prostu, prawdziwym filmmakerem jak mówił Witek. Arek był prawdziwie wszechstronną osoba, znająca się na każdym szczeblu produkcji filmowej. To, dlatego ludzie tak bardzo lubili z nim pracować, ponieważ znał się na każdym temacie i mógł wesprzeć reżysersko, montażowo, scenograficznie i kostiumowo.
Arek w scenariuszach zawsze patrzył na pozytywy i wyciągał sens, z każdego projektu i każdym projektem był bardzo podekscytowany, że będzie mógł go zrobić. Tak samo po nakręceniu filmu, też był bardzo pozytywny nie skupiał się na negatywach, więc zawsze patrzył na to w sposób bardzo optymistyczny i pełen świeżości. Naprawdę kochał to co robił i cieszył się i wykorzystywał każda sekundę życia. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. I przede wszystkim kochał ogromnie swoja rodzine. Wzoruje się na tym i taki cel stawiam sobie w swoim życiu.
Arek po śmierci Krzysia Ptaka stał się moim mentorem. Świat bez niego nie będzie już tak barwny, ale wierze, że gdziekolwiek jest, Jazzuje teraz z Witkiem i Tatą.
~ Michał Sobociński
Opowiadajmy o Arku…
Kiedy kilka lat temu odszedł od nas Krzysztof Ptak, na festiwalu Camerimage zorganizowano poświęcone temu wspaniałemu człowiekowi i artyście “wspominki”. W pełnej po brzegi sali kinowej wspominali go najbliżsi, wspominali reżyserzy, operatorzy… Wspominałem i ja, gdyż przez jakiś czas towarzyszyłem Krzysiowi jak cień, zawodowo w roli “szwenkiera”, prywatnie kumpla. Opowiedziałem wtedy jedną z historyjek, jaka związała mnie z Krzysiem, przywołując jego osobliwe zachowania, reakcje i lakoniczny sposób, w jaki komunikował się ze światem.
Kiedy skończyłem opowieść, w półmroku sali kinowej ktoś złapał mnie nagle za ramię. Spojrzałem za siebie. Obok stał duży mężczyzna… Ciemne włosy, szorstka twarz pokryta zarostem. Facet o takiej aparycji mógłby zagrać niejedną rolę twardziela w kinie… ale oczy miał chłopięce, jasne i wrażliwe. To był oczywiście Arek. Trzymając mnie mocno za ramię, powiedział ze wzruszeniem. – Stary, tak opowiadałeś o Krzysiu, aż zapomniałem, że on umarł… – Bo on nie umarł. – odpowiedziałem Arkowi. – Żyje! Tak długo, jak będziemy go wspominać.
I teraz czas zatoczył koło – Arek odszedł… Tak nagle! Więc wołam do Was – Nie dajmy mu umrzeć! Opowiadajmy o nim. Pamięć ludzka jest bezcenna! Wspominajmy tego kolosa o gołębim sercu. Nadwrażliwca. Spójrzcie dookoła – ten Świat potrzebuje czułości. Psują go martwi za życia, obojętni i zimni ludzie. Wspominajmy tego mężczyznę i chłopca, który śmiał się przez łzy – malował świat kamerą, obnażał uczucia gołym sercem.
~Jacek J. Januszyk
Arek Tomiak życiorys
Ostatnie Pożegnanie
25 czerwca rodzina, przyjaciele i branża filmowa licznie pożegnała Arkadiusza Tomiaka, którego nagła śmierć wstrząsnęła całym środowiskiem.
– Arek Tomiak wykształcił i wypuścił w świat całe pokolenie operatorów. Wspierał debiutujących reżyserów, miał wspaniałe, cięte poczucie humoru, ale też wrażliwość, która kryła się za jego wnikliwymi oczami i łagodnym uśmiechem – powiedział ks. Andrzej Luter podczas pożegnania Arkadiusza Tomiaka w Kościele Środowisk Twórczych.
Po mszy w Domu Pogrzebowego na Powązkach Wojskowych odbyła się druga część ceremonii pożegnania, podczas której głos zabrali Piotr Śliskowski, Jacek Januszyk, Maria Dębska, Borys Szyc, Franco de Pena, został odczytany również Odczytano również fragment listu Michała Sobocińskiego.
Po ceremonii urna z prochami artysty została złożona do grobu rodzinnego na Powązkach Wojskowych.