Laureatka Nagrody Specjalnej Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych PSC
W 1976 r. ukończyła studia na Wydziale Grafiki w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi. Niedługo potem zaczęła projektować kostiumy do filmów, seriali i spektakli telewizyjnych. Ma na tym polu wybitne zasługi, tak w dziedzinie pracy z kostiumem historycznym, jak i współczesnym, a nawet futurystycznym. W zawodowym dorobku Magdaleny Biedrzyckiej można doliczyć się około 100 projektów, z czego połowę stanowią filmy fabularne. By się o tym przekonać, wystarczy przypomnieć sobie filmowe klasyki, poczynając od takich produkcji jak: „Golem” i „Constans”, poprzez „Rok spokojnego słońca”, „Pożegnanie z Marią”, „Wrony”, „Gry uliczne”, „Sztos”, „Nic”, „Weiser”, „Zemsta”, „Ubu Król”, „Oda do radości”, „Kochankowie z Marony”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Jutro idziemy do kina”, „Zemsta”, „Katyń”, „Tatarak”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Czas honoru”, „Rewers”, „Joanna”, „Listy do M.”, Papusza”, „Obywatel”, „Ziarno prawdy, „Czerwony pająk”, „Piłsudski”, „Pan T.”, „Ciemno, prawie noc” i inne.
Zaczęło się jednak od nietypowej – jak na późniejszy dorobek Laureatki – produkcji przy etiudzie animowanej „Wyludniacz” Jerzego Jogałły. Magdalena Biedrzycka przygotowywała tam figurki, chropawe odlewy gipsowe do części animowanej produkcji, która była kompilacją animacji i filmu aktorskiego. Było to możliwe, bo przecież na studiach przeszła pełną edukację plastyczną, nie tylko w dziedzinie kostiumu, ale też rzeźby, malarstwa i innych dziedzin właściwych dla tej uczelni.
O swojej późniejszej pracy mówiła, że kostiumograf musi być w pewnym sensie również dobrym psychologiem. „Musi stawić czoło indywidualności aktora. Między nim i kostiumografem tworzy się relacja bardzo intymna. Ja staram się dokładnie przygotowywać do tych rozmów, mam argumenty, dlaczego kostium wyglądać ma tak, a nie inaczej. Z aktorami wielkimi nie miewałam ostrych sporów. Jeśli kostiumograf jest do rozmowy przygotowany, a naprzeciw staje aktor-fachowiec, jak Janusz Gajos czy Krystyna Janda, przeważnie wszystko odbywa się zgodnie”. (wywiad dla dzieje.pl)
Z najwybitniejszymi polskimi reżyserami współtworzyła klasyki rodzimej kinematografii: z Andrzejem Wajdą filmy: „Zemsta”, „Katyń”, „Tatarak”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, z Romanem Polańskim – „Pianista” (jako asystent kostiumografa), z Krzysztofem Zanussim „Constans”, „Rok spokojnego słońca”, z Krzysztofem Krauze – „Papusza”, z Marcinem Krzyształowiczem „Pan T.” itd.
O współpracy z Andrzejem Wajdą mówiła: „Współpraca z tak wybitną osobowością to ogromny zaszczyt dla współpracowników. To było dla mnie bardzo spektakularne wydarzenie. Zanim rozpoczęłam współpracę z panem Andrzejem, miałam już na koncie sporo filmów, ale o moim wkładzie w te produkcje w eterze mówiło się niewiele. Dopiero kiedy zaczęłam pracować dla pana Andrzeja, zaczęto się mną interesować” – mówi.
Filmy przy których pracowała z Mistrzem Wajdą reprezentowały zróżnicowaną stylistykę, ale spośród kilku tytułów, Magdalena Biedrzycka największym sentymentem darzy „Tatarak”. „Dużym wyzwaniem był też Katyń, obraz bardzo ważny dla pana Andrzeja, natomiast „Tatarak” był filmem skromniejszym, psychologicznym, w którym wszyscy twórcy silnie skupili się wokół pana Andrzeja oraz Krystyny Jandy, a praca nosiła wymiar bardzo osobisty. „Wałęsa. Człowiek z nadziei” to kolejna osobna historia, odtworzenie świata, którego nie ma. Panu Andrzejowi zależało na tym, żeby nawet w epizodach, gdzie pokazujemy prawdziwe postacie (mimo że nie padają ich nazwiska), ludzie ci byli fizycznie podobni do pierwowzorów. Zgromadziłam całą książkę materiałów źródłowych, a wyzwaniem była też duża liczba kostiumów, które należało przygotować. Trzeba było ubrać pracowników stoczni i przechodniów na ulicy, a to przecież świat, który już nie istnieje. Kostiumy do filmów z nieodległej przeszłości są nawet trudniejsze w realizacji, aniżeli te z odleglejszej historii, których nie można dokładnie zweryfikować. Tymczasem tutaj wielu z nas inaczej pamięta ten okres. Na lata 70-te i początek 80., kiedy rozgrywa się akcja filmu, przypadała moja młodość i wydawało mi się, że doskonale pamiętam ten okres. Studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych, miałam przyjaciół ze Szkoły Filmowej i wydawało mi się, że dobrze go pamiętam. Obracałam się jednak w specyficznym środowisku artystycznym, które wyróżniało się z szarego tłumu. Ci ludzie nie stali w kolejkach po mięso czy cukier, a dla potrzeb filmu musiałam ubrać stojących w kolejkach. Korzystałam z bogatych zasobów archiwalnych, wybierając to, co jest najbardziej charakterystyczne dla tamtej epoki” – mówi Magdalena Biedrzycka.
„W pracy zawodowej tak mi się ułożyło, że nie nigdy u nikogo nie terminowałam i od razu zostałam wrzucona na głęboką wodę. Wszystkiego uczyłam się sama, również w zakresie pracy przy filmie. Jedynie w przypadku „Pianisty” poprosiłam siostrę, Annę Biedrzycką-Sheppard, abym mogła wziąć udział w tym przedsięwzięciu [Magdalena Biedrzycka pracowała na planie „Pianisty”, 2002 jako asystent kostiumografa]. Chciałam zobaczyć, jak realizowane są zachodnie produkcje; pod kątem rozmachu inscenizacji, wykorzystanych środków wyrazu, sposobu organizacji itd. Takim filmem był „Pianista”, do którego zdjęcia kręcono w Polsce i w Niemczech. Chciałam zobaczyć, jak pracuje Roman Polański, nasycić się tymi pięknymi kostiumami. Warto podkreślić, że poza kostiumami, które trzeba było uszyć specjalnie do filmu w kilku egzemplarzach (np. garnitur głównego bohatera, który był niszczony w trakcie zdjęć), pozostałe kostiumy były autentycznymi strojami z epoki, ściąganymi z różnych miejsc z całej Europy.
Kiedy zobaczyłam na wieszakach oryginalne kostiumy z lat 30. i 40, pochodzące z różnych krajów, przekonałam się, że praca przy takim projekcie jest marzeniem każdego kostiumografa. To, że mogłam do tego dołożyć swoją cegiełkę i z tego komponować, ubierać statystów, polskich aktorów-epizodystów, to była kostiumograficzna orgia” – mówi Magdalena Biedrzycka.
Do obrazów, które szczególnie zapadły w pamięć, tegoroczna Laureatka zalicza „Weiser” Wojciecha Marczewskiego. „Moim wielkim marzeniem było pracować dla tego reżysera. Lato na Śląsku, z niesamowitymi dzieciakami, fantastyczną ekipą, będę pamiętać do końca życia. Bardzo kocham ten film. Umówiliśmy się nawet z reżyserem na wspólną pracę przy kolejnym projekcie. Ogromnie żałuję, że to ostatni – jak dotąd – film tego wybitnego reżysera” – podkreśla Magdalena Biedrzycka.
Najnowszy film z kostiumami Magdaleny Biedrzyckiej – „Filip” w reż. Michała Kwiecińskiego, na podstawie książki Tyrmanda – czeka na swoją premierę (prawdopodobnie zimą 2022). „To duże, kostiumowe kino, którego akcja osadzona jest w 1943 r. w Niemczech, w świecie nie zdegradowanym wojną. Zdjęcia kręcono w całej Polsce, od Torunia po Wrocław, z pełną inscenizacją, scenami masowymi z udziałem 300 statystów itp. Ogromnym wyzwaniem było przygotowanie kostiumów tak dla aktorów pierwszoplanowych, jak i epizodystów oraz statystów” – mówi Magdalena Biedrzycka.
Magdalena Biedrzycka to również Laureatka Europejskiej Nagrody Filmowej, Nagród za kostiumy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni czy Polskich Nagród Filmowych „Orły”. W tym roku do tych laurów dołączy Nagroda Specjalna Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych PSC.
Oprac. Jolanta Tokarczyk